Jedną z naszych aktywności tu na Kalangala są zajęcia z
małymi dziećmi w wieku od 4-6 lat. To dla nas niemałe wyzwanie, bo dzieciaki
nie rozumieją nic po angielsku. Staramy się przez piosenki i zabawy edukacyjne
nauczyć je podstawowych zwrotów. Dzieciaków jest ok 50 i dwie nauczycielki. Są
głośne energiczne i słodkie. Pomimo, że czasami mamy wrażenie, że niewiele
jesteśmy je w stanie nauczyć, to widzimy jak bardzo cieszą się spotkaniami z
nami. Niesamowite jest to, że one wszystkie same chodzą do szkoły, nawet te 4-
letnie. Tydzień temu przed nami szła jedna dziewczynka ze szkoły do domu.
Okazało się, że mieszka niedaleko biura Czerwonego Krzyża. Przeszła więc
dystans 1,5 km krętymi drogami.
poniedziałek, 31 marca 2014
sobota, 29 marca 2014
T.I.A.-„ti-ai-ei”
Nasze ulubione powiedzenie ostatnimi czasy to „ti-ai-ei”czyli
This Is Africa. Zrodziło się ono na potrzeby opisywania zdumiewających rzeczy
których tu doświadczamy w momencie kiedy brakuje nam słów ;-)
Oto kilka przykładów:
- Kiedy umówione spotkanie jest na 8:00 a rozpoczyna się o 12:00 - „ti-ai-ei”
- Zamawiasz herbatę do posiłku, dostajesz kawę sojową 15 minut po skończeniu jedzenia - „ti-ai-ei”
- Umawiasz się na spotkanie w sprawach zawodowych. Nikt się nie zjawia, bo padało - „ti-ai-ei”
- Przychodzisz do siedziby lokalnego biura, pytasz o menadżera. Jest z tyłu budynku. Idziesz więc do niego. On w tym czasie jest zajęty pilnowaniem czy wypożyczony kozioł pokrył jego kozę - „ti-ai-ei”
- Chcesz kupić cebulę. Jedna kosztuje 200 szylingów. A ile będzie za dwie? 500 szylingów! „ti-ai-ei”
Najnowszy „ti-ai-ei” to nasz nowy lokator. Ponieważ w naszym pokoju
zagościł szczur..i nijak go było wypędzić (nie pomagały trutki, barykodawanie
drzwi, tudzież zatykanie dziur) stwierdziliśmy, że jedyny ratunek to łowny kot.
Niestety kot w Afryce to nie taki częsty zwierzak. Wręcz przeciwnie. Lokalni
mówią nam, że kotów się boją. Przez tydzień sceny niczym w komedii „Sami
Swoi”szukaliśmy kota po wsi.
W końcu udało się. Dostaliśmy kota od właścicielki lokum.
Kot wabi się Ori i wygląda tak:
Ma 2 tygodnie, na razie jest mniejszy od szczura ale właścicielka
zapewnia, że już wkrótce będzie polował -„ti-ai-ei”
Kot całą noc miałczy, co 3h jest karmiony strzykawką. Wcześniej nie
spaliśmy przez szczura, a teraz przez kota J.
wtorek, 18 marca 2014
Pierwsza interwencja w terenie
W ramach naszych działań na Kalangala pod patronatem
Czerwonego Krzyża rozpoczynamy 2 razy w tygodniu współpracę z lokalną
Przychodnią dla Zarażonych Wirusem HIV – ART Clinic. W ramach wdrożenia w
tematykę zostaliśmy zaproszeni do wzięcia udziału w rutynowej wizycie w terenie
na dwie pobliskie wyspy. Takie wyjazdy odbywają się raz w miesiącu do
zarejestrowanych ośrodków na wyspach, wówczas to, ekipa lekarzy i counsellorów
dostarcza niezbędne leki na kurację antyretrowiralną, przeprowadza badania
kontrolne oraz wsparcie psychologiczne.
Ten dzień od początku rozpoczął się w „afrykańskim stylu”.
Mieliśmy stawić się w klinice na godzinę 8 rano, bo długa praca przed nami.
Tymczasem był lekki poślizg czasowy, z którego wydawało się, że nikt nie robił
żadnego problemu, i ostatecznie
wyruszyliśmy o 11.30h. Zanim dotarliśmy do przystani gdzie znajdowała się łódź,
okazało się że nie ma silnika, i do tego rozpadało się na całego. Czekaliśmy
zatem kolejną godzinę. Na twarzach ekipy wciąż ani śladu zdenerwowania ;)
W końcu wypłynęliśmy. Droga miała trwać 30 minut, jednak
spore fale, wiatr i zbliżająca się burza wydłużyły podróż do około godziny.
Wyspę zamieszkuje około 2500 osób. Mężczyźni trudnią się
rybołówstwem, a kobiety zajmują się domem i drobnym rolnictwem. Jest to bardzo,
bardzo biedne środowisko, zaś znacznie większa populacja mężczyzn niż kobiet
sprawiła, że prężnie rozwija się prostytucja. Wyspa całkowicie pozbawiona jest
elektryczności. Nie mamy oficjalnych danych dotyczących liczby chorych, ale
przedstawiciele lokalnej społeczności, którzy zorganizowali tę akcję,
powiedzieli nam, że odsetek zarażonych wirusem HIV jest bardzo wysoki.
Pytaliśmy zatem dlaczego tak mało osób zjawiło się na
konsultacje? Okazuje się, że wielu wstydzi się swojej choroby i nie leczy się w
ogóle, inni wybierają duże ośrodki odległe nawet o 6 godzin drogi jak na
przykład w stolicy Kampali.
Wracając zahaczyliśmy o jeszcze jedną mała wysepkę -
Kachanga, gdzie rozdysponowaliśmy resztę leków.
Do domu dotarliśmy przed 22h, zmęczeni ale pełni wrażeń.
poniedziałek, 10 marca 2014
Zmiany, zmiany
Po czterech miesiącach pracy w Kampali, przy projekcie Ekirooto
oraz w ośrodku Uganda Children’s Centre przenosimy się na Wyspy Ssese do
Kalangala. Przez najbliższe dwa miesiące będziemy kontynuować pracę z dziećmi,
młodzieżą i lokalną społecznością pod patronatem Fundacji Usłyszeć Afrykę w
partnerstwie z Ugandyjskim Czerwonym Krzyżem.
Wyspy Ssese znajdują się na północno-zachodniej części
Jeziora Wiktorii w Ugandzie. Jest to archipelag 84 wysepek, z czego 64 z nich są
niezamieszkałe. Największa to Buggala (dystrykt Kalangala), którą zamieszkuje
ok 40 tys ludzi. Na wyspę można dostać się promem w ciągu 4h z portu w Entebbe.
Choć pełne kontrastów, jest to miejsce wyjątkowe, przez
wielu opisywane jako „Raj Ugandy”.
Pomimo piaszczystych, białych plaż i zielonych lasów deszczowych
jest to ubogie środowisko rybackie. Jest tam najwyższy w Ugandzie (i drugi w
Afryce) odsetek osób zarażonych wirusem HIV, jak również dużo dzieci-sierot. Zarówno
opieka i ratownictwo medyczne są podstawowe, jak też zasady higieny i
infrastruktura w tej kwestii (latryn nie ma nawet polowa mieszkańców).
Wraz z lokalnym oddziałem Czerwonego Krzyża będziemy
organizować warsztaty i happeningi dla dzieci i młodzieży, zajęcia sportowe i
edukacyjne, jak również indywidualne spotkania resocjalizacyjne i counselling.
Celem naszych działań będzie chęć zmiany postaw i nauczenie pozytywnych
zachowań, wzorców i nawyków.
Subskrybuj:
Posty (Atom)