wtorek, 18 marca 2014

Pierwsza interwencja w terenie

W ramach naszych działań na Kalangala pod patronatem Czerwonego Krzyża rozpoczynamy 2 razy w tygodniu współpracę z lokalną Przychodnią dla Zarażonych Wirusem HIV – ART Clinic. W ramach wdrożenia w tematykę zostaliśmy zaproszeni do wzięcia udziału w rutynowej wizycie w terenie na dwie pobliskie wyspy. Takie wyjazdy odbywają się raz w miesiącu do zarejestrowanych ośrodków na wyspach, wówczas to, ekipa lekarzy i counsellorów dostarcza niezbędne leki na kurację antyretrowiralną, przeprowadza badania kontrolne oraz wsparcie psychologiczne.
Ten dzień od początku rozpoczął się w „afrykańskim stylu”. Mieliśmy stawić się w klinice na godzinę 8 rano, bo długa praca przed nami. Tymczasem był lekki poślizg czasowy, z którego wydawało się, że nikt nie robił żadnego problemu,  i ostatecznie wyruszyliśmy o 11.30h. Zanim dotarliśmy do przystani gdzie znajdowała się łódź, okazało się że nie ma silnika, i do tego rozpadało się na całego. Czekaliśmy zatem kolejną godzinę. Na twarzach ekipy wciąż ani śladu zdenerwowania ;)
W końcu wypłynęliśmy. Droga miała trwać 30 minut, jednak spore fale, wiatr i zbliżająca się burza wydłużyły podróż do około godziny.





Pierwsza wyspa, którą odwiedziliśmy to Lulamba. Czekało na nas w pobliskiej szkole około 70 pacjentów, w większości kobiety. Naszym zadaniem było przygotowanie kart chorych oraz rozdysponowanie leków.









Wyspę zamieszkuje około 2500 osób. Mężczyźni trudnią się rybołówstwem, a kobiety zajmują się domem i drobnym rolnictwem. Jest to bardzo, bardzo biedne środowisko, zaś znacznie większa populacja mężczyzn niż kobiet sprawiła, że prężnie rozwija się prostytucja. Wyspa całkowicie pozbawiona jest elektryczności. Nie mamy oficjalnych danych dotyczących liczby chorych, ale przedstawiciele lokalnej społeczności, którzy zorganizowali tę akcję, powiedzieli nam, że odsetek zarażonych wirusem HIV jest bardzo wysoki.








Pytaliśmy zatem dlaczego tak mało osób zjawiło się na konsultacje? Okazuje się, że wielu wstydzi się swojej choroby i nie leczy się w ogóle, inni wybierają duże ośrodki odległe nawet o 6 godzin drogi jak na przykład w stolicy Kampali.  
Wracając zahaczyliśmy o jeszcze jedną mała wysepkę - Kachanga, gdzie rozdysponowaliśmy resztę leków.









Do domu dotarliśmy przed 22h, zmęczeni ale pełni wrażeń.

1 komentarz:

  1. WOJTEK JESTEŚ WIELKI :) RODZINA JEST Z CIEBIE DUMNA :) POMOC TO PIĘKNA SPRAWA :) POWODZENIA ..

    OdpowiedzUsuń