Nasz projekt już prawie na półmetku. I jak to w życiu bywa,
nie obyło się bez niespodzianek i niezaplanowanych zmian. Większość działań
projektowych zaskakuje nas wielkim powodzeniem i zainteresowaniem uczestników.
Jednak jedno ze szkoleń, z różnych przyczyn musieliśmy zawiesić. Na szczęście
nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło J. W to miejsce zorganizowaliśmy warsztaty
kulinarne dla uczennic z Centrum Szkoleniowego Kalaya - ośrodka przyuczającego
do zawodu krawca. Pomimo, że w Ugandzie, w dorosłość wchodzi się dużo wcześniej
i zakłada rodziny, te nastolatki poza przyrządzeniem ryżu czy fasoli, nie
potrafią gotować.
Zaproponowaliśmy opiekunce kursu cykl spotkań, gdzie wraz z dziewczynami będziemy nie tylko gotować, ale także uczyć higieny w kuchni i przybliżać podstawy zbilansowanej diety oraz zdrowego odżywiania na bazie lokalnych produktów. Dziewczyny były zachwycone i na pierwsze spotkanie czekały w kuchni już godzinę przed czasem.
Zaproponowaliśmy opiekunce kursu cykl spotkań, gdzie wraz z dziewczynami będziemy nie tylko gotować, ale także uczyć higieny w kuchni i przybliżać podstawy zbilansowanej diety oraz zdrowego odżywiania na bazie lokalnych produktów. Dziewczyny były zachwycone i na pierwsze spotkanie czekały w kuchni już godzinę przed czasem.
Postanowiliśmy zacząć od łatwego dania z makaronem i sosem
pomidorowym. Okazało się, że to wcale nie takie proste, a na pewno nieoczywiste,
że makaron wrzuca się na wrzątek. W Ugandzie, pełnej bujnej zieleni i żyznej
ziemi, w kuchni stosuje się bardzo mało warzyw, pomimo ich powszechnej
dostępności i niskiej ceny. Do sosu dla całej rodziny (przeciętnie to około 10
osób) używa się zwykle jednego pomidora i pół cebuli. Dziewczyny były
zaskoczone na widok 70 pomidorów (warzywo to, jak i wszystkie inne, sprzedawane
jest na sztuki J )
dla zaledwie 20 osób. Wspólnie udało nam się przygotować pyszne i proste danie.
Makaron, jak również niektóre przyprawy nasze uczennice jadły pierwszy raz.
Na warsztatach mieliśmy także pasażera na gapę J. Ori, czyli nasz kot, nie tylko uwielbia przesiadywać w kuchni i wygrzewać się przy piecu, ale również zawsze pełno go tam, gdzie wesołe towarzystwo. Biedak przypłaca to zdrowiem, bo ciągle chodzi z przypalonymi wąsami, licząc na smaczny kąsek.
Pomimo, że na chwilę wkroczyły do nas zapachy kuchni włoskiej, to nie obyło się bez afrykańskiego akcentu. Wszyscy jedliśmy rękami in african style J
A następnym razem kisimy kapustę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz