niedziela, 26 października 2014

Sprzedaży obwoźnej ciąg dalszy

Działania z grupą kobiet Art & Crafts są na pełnych obrotach. Regularnie przygotowywaliśmy kobiety do wyjścia na plażę. Dla nich spotkanie z turystą, to spore wyzwanie. Nie tylko dlatego, że mieszkają one daleko w głębi wyspy i taka wyprawa to spory wydatek finansowy, ale również stresujący jest dla nich kontakt z cudzoziemcami i bariera językowa.

W minioną sobotę poszliśmy wspólnie na plażę, aby  przekonać je do takich inicjatyw.  Dołączyła do nas przedstawicielka nowej grupy, której członkinie (15 osób) połączyły swoje siły w działaniach artystycznych, aby wspierać się i walczyć z wirusem HIV, który dotknął każdą z nich.
Kobiety z nowej grupy zajmują się głównie wyrobami tradycyjnych koszy i mat z liści palmowych i lokalnych traw,  a my zachęciliśmy je do zrobienia biżuterii z tych samych surowców. Efekt inspiracji na zdjęciach poniżej.

Grupa pierwsza natomiast, wyrabia z włóczki torby, szale i swetry, a za naszą namową rozszerzyły swój wachlarz produktów na rękodzieło z kangi (tradycyjnego ugandyjskiego materiału). W rezultacie powstały przepiękne kosmetyczki oraz pokrowce na laptopy i komórki.

Po obiedzie przywieźliśmy przedstawicielki dwóch grup na plażę i rozpoczęliśmy „obwoźną sprzedaż”. Turystów było niewielu. W pierwszych dwóch ośrodkach hotelowych pustki. Mimo to nasze wyroby kupili pracownicy. Brzmiało zachęcająco.
Kolejne resorty i drobne zainteresowanie. Znów coś zostało sprzedane.
W ostatnim hotelu, który jest najładniejszy na wyspie, był największy (choć wciąż mały) ruch turystyczny. W lobby, goście odpoczywali po kolejnym parnym dniu. Każdy z nich coś kupił. W efekcie wciągu kilku godzin, kobiety sprzedały swoje wyroby na równowartość 8 dniówek pracy na wyspie!!!

Popołudnie pełne wrażeń przedłużyło się aż do zmroku. Wracaliśmy już dobrą chwilę  po zachodzie słońca, wszyscy zmęczeni, ale bardzo zadowoleni.

Nie obyło się bez przygód. Ku naszemu zaskoczeniu mijający nas ludzie biegli. To w Ugandzie rzadkość bo tu się nikt nigdzie nie spieszy. Kiedy zaczęły nas gryźć safarianki (olbrzymie mrówki wielkości szczypawki) zrozumieliśmy o co chodzi. Sceny jak z filmu Hitchcock'a. Co wybrać? Wąska ścieżka i miliony mrówek czy dzikie wody jeziora Wiktorii ;-)  Po krótkiej konsternacji wskoczyliśmy w zarośla licząc, że krokodyle (które tu bywają) już śpią a hipopotamy jeszcze nie dopłynęły :-)

Doświadczenie tego popołudnia było dla nas niezwykle budujące. Nasze podopieczne po raz kolejny przekonały się, że jest na wyspie rynek zbytu dla ich wyrobów, a przez to możliwości zdobycia środków finansowych tak bardzo im potrzebnych.

Warsztat Arts & Crafts w Kizira
Warsztat w Kizira








Dodaj napis












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz