Działania z grupą kobiet Art & Crafts są na pełnych
obrotach. Regularnie przygotowywaliśmy kobiety do wyjścia na plażę. Dla nich
spotkanie z turystą, to spore wyzwanie. Nie tylko dlatego, że mieszkają one
daleko w głębi wyspy i taka wyprawa to spory wydatek finansowy, ale również
stresujący jest dla nich kontakt z cudzoziemcami i bariera językowa.
W minioną sobotę poszliśmy wspólnie na plażę, aby przekonać je do takich inicjatyw. Dołączyła do nas przedstawicielka nowej grupy,
której członkinie (15 osób) połączyły swoje siły w działaniach artystycznych,
aby wspierać się i walczyć z wirusem HIV, który dotknął każdą z nich.
Kobiety z nowej grupy zajmują się głównie wyrobami
tradycyjnych koszy i mat z liści palmowych i lokalnych traw, a my zachęciliśmy je do zrobienia biżuterii z
tych samych surowców. Efekt inspiracji na zdjęciach poniżej.
Grupa pierwsza natomiast, wyrabia z włóczki torby, szale i
swetry, a za naszą namową rozszerzyły swój wachlarz produktów na rękodzieło z
kangi (tradycyjnego ugandyjskiego materiału). W rezultacie powstały przepiękne
kosmetyczki oraz pokrowce na laptopy i komórki.
Po obiedzie przywieźliśmy przedstawicielki dwóch grup na
plażę i rozpoczęliśmy „obwoźną sprzedaż”. Turystów było niewielu. W pierwszych
dwóch ośrodkach hotelowych pustki. Mimo to nasze wyroby kupili pracownicy. Brzmiało
zachęcająco.
Kolejne resorty i drobne zainteresowanie. Znów coś zostało
sprzedane.
W ostatnim hotelu, który jest najładniejszy na wyspie, był
największy (choć wciąż mały) ruch turystyczny. W lobby, goście odpoczywali po
kolejnym parnym dniu. Każdy z nich coś kupił. W efekcie wciągu kilku godzin, kobiety
sprzedały swoje wyroby na równowartość 8 dniówek pracy na wyspie!!!
Popołudnie pełne wrażeń przedłużyło się aż do zmroku. Wracaliśmy
już dobrą chwilę po zachodzie słońca,
wszyscy zmęczeni, ale bardzo zadowoleni.
Nie obyło się bez przygód. Ku naszemu zaskoczeniu mijający
nas ludzie biegli. To w Ugandzie rzadkość bo tu się nikt nigdzie nie spieszy.
Kiedy zaczęły nas gryźć safarianki (olbrzymie mrówki wielkości szczypawki)
zrozumieliśmy o co chodzi. Sceny jak z filmu Hitchcock'a. Co wybrać? Wąska ścieżka
i miliony mrówek czy dzikie wody jeziora Wiktorii ;-) Po krótkiej konsternacji wskoczyliśmy w
zarośla licząc, że krokodyle (które tu bywają) już śpią a hipopotamy jeszcze
nie dopłynęły :-)
Doświadczenie tego popołudnia było dla nas niezwykle
budujące. Nasze podopieczne po raz kolejny przekonały się, że jest na wyspie
rynek zbytu dla ich wyrobów, a przez to możliwości zdobycia środków finansowych
tak bardzo im potrzebnych.
Warsztat Arts & Crafts w Kizira |
Dodaj napis |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz